Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/minima.ten-techniczny.lukow.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
łowieka z sumieniem. Kogoś kto przyzna się do przyjęcia łapówki lub potwierdzi, że inni ją wzięli. Opowiedziała mu o wdowie Foster, która wychowywała opóźnionego w rozwoju czterdziestoletniego syna. Opisała spotkanie z człowiekiem, który na pytanie o tamtą sprawę zaczął płakać. - Kiedy próbowałam przycisnąć go bardziej, żeby uzyskać więcej informacji, jego żona poprosiła, bym wyszła. Później dowiedziałam się, że miesiąc po zakończeniu procesu Chrisa ten człowiek został ocalony od bankructwa. Cóż za zbieg okoliczności. Zjechała z autostrady i przejechała przez imponujące żelazne wrota. Ze ścian po obu stronach skrzydeł bramy spływały sztuczne wodospady, omywające sztuczny kamień z napisem „Rezydencja Lakeside", wykonanym z kutego żelaza. Nad sztucznym jeziorem mieściło się osiedle emerytów. Zbiornik wodny otoczony był szmaragdowym, osiemnastodołkowym polem golfowym. W zagajniku dębowym mieścił się klub wypoczynkowy, z basenem, nowocześnie wyposażoną siłownią, restauracją, barem i centrum rozrywki. Beck wiedział o tym, ponieważ wszystkie te udogodnienia wypisano białymi literami na dyskretnie umieszczonej zielonej tablicy informacyjnej. Działki rezydentów były niewielkie, ale zbudowane na nich domy wyglądały bardzo elegancko. Po całym idealnie zaplanowanym, nieskazitelnym kompleksie można się było poruszać wyłożonymi białym kamieniem ścieżkami. Sayre zaparkowała w pobliżu klubu, na miejscu przeznaczonym dla gości. Nie uczyniła jednak nic, aby wysiąść z samochodu. - Nienawidzę takich osiedli. Są takie sterylne. Wszyscy są tacy sami, każdy kolejny dzień przypomina poprzedni. Czy oni się nie nudzą? - Przynajmniej nie muszą się martwić o strajk pracowników. Sayre spojrzała na niego, - Więc ta plotka również była prawdziwa. - Niestety. - Opowiedz mi o tym. - Jest pewien facet, nazywa się Nielson. - Wspominano to nazwisko w salonie. Ty też wymieniłeś je przy ostatnim spotkaniu. Kim on jest? - Jest problemem dla firm takich, jak Hoyle Enterprises, - Najwyraźniej żona Billy'ego Paulika skontaktowała się z nim. - Z tego właśnie powodu Nielson wytoczył ciężką artylerię - powiedział Beck. - Zatrudnił związkowców, żeby urządzili pikietę i namówili naszych robotników do strajku. - To dobrze, - Zrobi się bardzo źle, Sayre. - Już jest bardzo źle. - Komuś stanie się przez to krzywda. Nie, nie mów tego - dodał szybko, widząc, że otwiera usta. - Zdaję sobie sprawę, że nie ma nic gorszego, niż to, co stało się z Billym, ale to był tragiczny wypadek. Strajk oznacza wojnę, - Mam nadzieję, że to wy przegracie. Beck roześmiał się z żalem. - Twoje życzenie może się spełnić. - Oparł głowę na zagłówku i spojrzał w górę, na gałęzie drzewa, pod którym zaparkowali, - To najbardziej nieodpowiedni moment. Danny umarł

starczy jak na jeden raz. Mały też potrzebuje spokoju.

łowieka z sumieniem. Kogoś kto przyzna się do przyjęcia łapówki lub potwierdzi, że inni ją wzięli. Opowiedziała mu o wdowie Foster, która wychowywała opóźnionego w rozwoju czterdziestoletniego syna. Opisała spotkanie z człowiekiem, który na pytanie o tamtą sprawę zaczął płakać. - Kiedy próbowałam przycisnąć go bardziej, żeby uzyskać więcej informacji, jego żona poprosiła, bym wyszła. Później dowiedziałam się, że miesiąc po zakończeniu procesu Chrisa ten człowiek został ocalony od bankructwa. Cóż za zbieg okoliczności. Zjechała z autostrady i przejechała przez imponujące żelazne wrota. Ze ścian po obu stronach skrzydeł bramy spływały sztuczne wodospady, omywające sztuczny kamień z napisem „Rezydencja Lakeside", wykonanym z kutego żelaza. Nad sztucznym jeziorem mieściło się osiedle emerytów. Zbiornik wodny otoczony był szmaragdowym, osiemnastodołkowym polem golfowym. W zagajniku dębowym mieścił się klub wypoczynkowy, z basenem, nowocześnie wyposażoną siłownią, restauracją, barem i centrum rozrywki. Beck wiedział o tym, ponieważ wszystkie te udogodnienia wypisano białymi literami na dyskretnie umieszczonej zielonej tablicy informacyjnej. Działki rezydentów były niewielkie, ale zbudowane na nich domy wyglądały bardzo elegancko. Po całym idealnie zaplanowanym, nieskazitelnym kompleksie można się było poruszać wyłożonymi białym kamieniem ścieżkami. Sayre zaparkowała w pobliżu klubu, na miejscu przeznaczonym dla gości. Nie uczyniła jednak nic, aby wysiąść z samochodu. - Nienawidzę takich osiedli. Są takie sterylne. Wszyscy są tacy sami, każdy kolejny dzień przypomina poprzedni. Czy oni się nie nudzą? - Przynajmniej nie muszą się martwić o strajk pracowników. Sayre spojrzała na niego, - Więc ta plotka również była prawdziwa. - Niestety. - Opowiedz mi o tym. - Jest pewien facet, nazywa się Nielson. - Wspominano to nazwisko w salonie. Ty też wymieniłeś je przy ostatnim spotkaniu. Kim on jest? - Jest problemem dla firm takich, jak Hoyle Enterprises, - Najwyraźniej żona Billy'ego Paulika skontaktowała się z nim. - Z tego właśnie powodu Nielson wytoczył ciężką artylerię - powiedział Beck. - Zatrudnił związkowców, żeby urządzili pikietę i namówili naszych robotników do strajku. - To dobrze, - Zrobi się bardzo źle, Sayre. - Już jest bardzo źle. - Komuś stanie się przez to krzywda. Nie, nie mów tego - dodał szybko, widząc, że otwiera usta. - Zdaję sobie sprawę, że nie ma nic gorszego, niż to, co stało się z Billym, ale to był tragiczny wypadek. Strajk oznacza wojnę, - Mam nadzieję, że to wy przegracie. Beck roześmiał się z żalem. - Twoje życzenie może się spełnić. - Oparł głowę na zagłówku i spojrzał w górę, na gałęzie drzewa, pod którym zaparkowali, - To najbardziej nieodpowiedni moment. Danny umarł

znajdował się wraz z Różą na planecie Szczęśliwego Imienia. Spotkali tam Smutną Dziewczynę.
- Zapewne - zgodziła się uprzejmie. - Miło mi było panów poznać, ale muszę wracać do pracy.
- Nie wychodź - poprosił, odrzucił kołdrę i podszedł do niej.
wyjątkowo dokuczliwy był hałas spowodowany przesuwającymi się łańcuchami.
- I dać się złapać! A wiesz, co wtedy będzie. Służba w łóżkach, Henry też niedługo zaśnie, zostaniesz sama z Je¬go Wysokością księciem regentem.
- Zapewnię mu najlepsze opiekunki, zaręczam pani.
- Jesteś piękna. Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką znam. Jesteś cudowna. Byłbym najgorszym draniem, gdybym wciągnął cię w to bagno.
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina - odparła szorstko i odsunęła się. - Idź już, muszę się położyć. I nie całuj mnie więcej.
Opisano mu ją jako rozpieszczoną awanturnicę, humorzastą, zepsutą do szpiku kości, prawdziwe utrapienie. Wszystko to w jej przypadku było zapewne prawdą, tyle że Chris zapomniał powiedzieć, iż jego siostra jest kobietą ponętnie tajemniczą, ponieważ pod skorupą jej eleganckiego ubioru i chłodnej wyższości gotowała się skrywana pasja i zabójczy ładunek zmysłowości. Chris jako jej brat oczywiście tego nie spostrzegał, zwłaszcza seksualnych aspektów prawdziwej Sayre. Beck uważał, że ona liczyła na taką krótkowzroczność. Nie chciała, aby ktokolwiek przejrzał ją przez tę odpychającą manierę, której używała jak tarczy chroniącej przed całym światem. Ale jemu udało się ją przeniknąć, zobaczył jedynie cień tego, czym naprawdę byłaby Sayre, gdyby jej temperament doszedł wreszcie do głosu. Na samą myśl czuł łaskotanie w żołądku i z trudem ukrywał podniecenie. Wtedy, w fabryce, gdy chował pod kask jej niesforne rude kosmyki, widział, jak usta Sayre rozchylają się w zdumieniu na jego śmiałą uwagę o jej włosach. Wyobrażał sobie, jak delikatnie chwyta zębami jej nabrzmiałą dolną wargę. To na początek, bo jego fantazje wybiegały znacznie dalej. Pragnął zagłębić się w ten strumień skrywanej zmysłowości. Gdyby nie to, jego życie byłoby w tej chwili znacznie prostsze. Przyspieszył, zdążając w kierunku szpitala. Sayre nie zwracała na niego uwagi, co go niezwykle irytowało. Wolałby znieść najgorsze obelgi z jej strony niż tę obojętność, traktowała go jak powietrze. - Wygodnie ci? Spojrzała na niego z ukosa. - Słucham? - Klimatyzacja. Nie za gorąco? - Nie, wszystko w porządku. - Na siedzeniu jest pewnie trochę sierści Frita. Może przyczepić ci się do ubrania. Przepraszam. On tak lubi jeździć... - Skoro atak serca był tak poważny, że Huff zapragnął zobaczyć się przed śmiercią ze swoimi dziećmi, dlaczego nie przewieziono go helikopterem do Nowego Orleanu, na oddział kardiochirurgii? Beck nie przejął się tym, że mu przerwała. Przynajmniej zaczęła się do niego odzywać. - Przypuszczam, że mogą to zrobić, kiedy tylko ocenią rozległość ataku. - Czy wcześniej wykazywał objawy choroby serca? - Ma wysokie ciśnienie. Powinien brać leki, ale nie chce ze względu na skutki uboczne. Poza tym dużo pali. Czasem wydaje mi się, że robi to z czystego buntu, ponieważ wszyscy go przed tym przestrzegają. Jedyne ćwiczenie, jakie wykonuje, to bujanie się na ulubionym fotelu. Kawę z mlekiem przyrządza sobie pół na pół. Zagroził Selmie, że ją wyrzuci z pracy, jeżeli jeszcze raz spróbuje mu podać boczek z indyka, zamiast prawdziwego wieprzowego. Zapewne sam się prosił o atak serca albo zawał. - Sądzisz, że przyczyniła się do tego śmierć Danny'ego? - Bez wątpienia. Strata syna, zwłaszcza w takich okolicznościach, i te wszystkie reperkusje to ogromny stres. - Jakie reperkusje? - Jesteśmy na miejscu. Zaparkował przed szpitalem i wyskoczył z półciężarówki, zanim ponownie zdołała go zapytać o okoliczności towarzyszące śmierci Danny'ego. Czy musiał jej tłumaczyć, że tak naprawdę Huff dostał ataku serca w niecałą godzinę po tym, jak Chris opowiedział mu w skrócie o
- Często chodzę boso - oznajmił z godnością Mark.
- Sądzi pan, że będzie miało dla niego znaczenie, jak wyglądam? Że oceni mnie po zakurzonym ubraniu?
zamierzało to zapytać, kiedy Badacz Łańcuchów sam podjął swą opowieść:
- Odtąd Henry będzie miał najlepszą opiekę - powie¬dział przez zaciśnięte zęby, patrząc na odwróconą Tammy.
- Chciałbym go poznać. Może uda mi się go przekonać, by pomógł Pijakowi przestać być pijakiem...

– Była przy mnie w szpitalu, kiedy odzyskałem przytomność, i uznała, że to halucynacje

Jonas Hayes zaklął pod nosem. Był zmęczony. Padał z nóg. Poprzedniego dnia za dużo
– A wasz kolega?
dowie, że jego żona zginęła z ręki psychopaty. Oby nie.
– Jak wiele innych.
podniecenia. Było w nim coś seksownego i tajemniczego, coś, co kryło się za powierzchownością przystojnego i wysportowanego studenta. Intrygowało ją to. Kusiło. Sprawiało, że chciała lepiej go poznać. Spójrz prawdzie w oczy, Caitlyn, on po prostu pociąga cię fizycznie. Jak mężczyzna kobietę. Przez moment wyobraziła sobie, że kocha się z nim, ale zaraz powstrzymała szalone myśli. Musi lepiej nad sobą panować. Wyszła i szybko zamknęła za sobą drzwi, żeby Oskar nie zdążył wyskoczyć. - Cześć. Wyglądasz... - Przyjrzał jej się i potrząsnął głową. - Wyglądasz niesamowicie, ale może nie powinniśmy o tym mówić. - Co? Chcesz mnie pozbawić komplementów? O, nie! - Mrugnęła do niego i zarumieniła się. - Ty też wyglądasz niesamowicie. Odchylił głowę, zaśmiał się i wziął ją pod rękę. - Na razie wystarczy. Musimy dbać o właściwe relacje między pacjentką a terapeutą. - To okropne - wymruczała. Noc była cicha, ulice prawie puste. Nawet wiatr nie szemrał w liściach drzew. - Dokąd idziemy? - zapytała. - Dokąd tylko zechcesz. Tym razem ty wybieraj. Zastanowiła się przez chwilę. - A może do Nickelby’s? Trzy ulice stąd, za placem. Świetna kawa. I jeszcze lepsze drinki. Błysnął białymi zębami. - Prowadź. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zażartowała, ciągnąc go za rękę. Gawędząc, zawędrowali do baru. Niewielką salę oświetlały słabe lampy z niebieskimi kloszami, przy małych okrągłych stolikach siedziało kilka par i kilka samotnych osób. Przed mikrofonem stał młody człowiek z gitarą, ale nie śpiewał, tylko nucił i pomrukiwał z cicha, lekko trącając struny. Pewnie sam skomponował melodię i najwyraźniej nie miała ona końca. Zajęli stolik pod oknem i zamówili mrożoną herbatę i lemoniadę cytrynową z wódką. Po odejściu kelnerki Adam zapytał: - Jak sobie radzicie, ty i twoja rodzina? - A jak ci się wydaje? Wygląda na to, że ktoś chce nas wszystkich wymordować. Od tego człowiek się robi nerwowy. - Włożyła do ust orzeszka ziemnego i dokładnie wytarła sól z palców. - I to jeszcze nie wszystko. Jest jeszcze ból po stracie bliskiej osoby. Nieszczęścia chodzą parami. Kelner z niewielką bródką i serwetą owiniętą wokół pasa przyniósł im napoje. Na głowie miał beret przekrzywiony do tyłu, nie wiadomo, czy w ten sposób chciał zamanifestować swój styl, czy ukryć łysinę. - Czekam na telefon od Hannah. Została całkiem sama w domu. Lucille poleciała na Florydę... - Machnęła ręką. - Nawet nie pytaj, nie wiem, dlaczego. A teraz odeszła mama... - Urwała i sięgnęła po szklankę. - Przepraszam. Radzono mi, żebym nie zachowywała się jak ofiara, więc nie będę. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie czuję się bez-radna i nie przeżywam czegoś w rodzaju szoku. - Tyle się ostatnio wydarzyło. - Tak - powiedziała niemal szeptem. - Wcześniej też. Waszą rodzinę dotknęło wiele nieszczęść.
– Jakie sprawy? – zapytała Kristi ostrożnie. Wyczuwała w tej rozmowie jeszcze inne,
ona. Co wtedy, Bentz? Co, jeśli to naprawdę jej sobowtór, albo, co gorsza, Jennifer we
pierwsze. Nie pojmował, dlaczego w końcu pozwoliła mu się do siebie zbliżyć tylko po to,
Gdzie poszła, do cholery? Wpatrywał się w palaczy i znużonych podróżnych na ławkach,
Włączyła radio, chcąc ukoić nerwy. Pociła się, a palec nadal krwawił. Pokonywała
14
Ogień! Tylne siedzenie staje w ogniu, po chwili płonie cały samochód.
składziku, znalazł nawet nową żarówkę. Wkręcił ją, tak że gdy Fortuna wróciła na górę,
– Nie za bardzo, raczej ją irytuje.
późno.

©2019 minima.ten-techniczny.lukow.pl - Split Template by One Page Love